|
|
|
Ucieczka w świat wyobraźni
świadectwo spotkania z Bogiem-publikacja 2005
Jan Stypuła
przeczytaj również najnowszą wersję w języku polskim (2009r)
Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. [1 Piotr. 5:8]
Świadectwo to niech będzie ostrzeżeniem dla wszystkich którzy zapędzają się zbyt daleko w sfery wyobraźni, na pola gdzie panuje ciemność w której łatwo spotkać lwa ...
Byłem tym jednym z wielu małych chłopców, których codziennie możesz spotkać na osiedlowych placach zabaw, szkolnym boisku lub ulicach miasteczek i wsi.
Wraz z mamą i rodzeństwem mieszkaliśmy w małej miejscowości a wizerunek naszej codzienności był całkiem przeciętny pośród wielu innych ludzi mieszkających wokół nas.
Jak każde dziecko pragnąłem beztroskiego życia upływającego na figlach i zabawie wraz z paczką kolegów z „którymi można wszystko...” Lecz pomimo iż otaczało mnie mnóstwo rozentuzjazmowanych rówieśników, często nie potrafiłem nawiązać z nimi właściwego kontaktu, który zapewniałby dobrą koleżeńską więź, coś jak gdyby zawsze dzieliło nas, jakaś niewidzialna bariera powodująca iż w ich oczach uchodziłem za „maminsynka i niedojdę”.
Choć wielokrotnie próbowałem udowadniać im, że jestem „jednym z nich” to nigdy nie było to na tyle skuteczne aby mogło przekonać moich kolegów i przygasić w nich skłonność do robienia ze mnie „podwórkowego kozła ofiarnego”.
Po pewnym czasie zniechęciło mnie to na tyle iż dałem spokój, i powoli zacząłem usuwać się w „cień”– (po części wierząc w to co o mnie mówiono).
Gdy inni szli kopać piłkę ja wolałem zostać na osobności, rysować czasem wycinać w drewnie różne dziwolągi lub zaczytywać się baśniowymi opowiastkami. W ogóle to nie znosiłem piłki nożnej, nie potrafiłem zrozumieć dlaczego mam ganiać za kawałkiem skóry tylko by gdy doń dobiegnę kopnąć ją dalej.
Nie znosiłem zabawy w chowanego, berka, czy podchody, a to za sprawą tego iż zawsze przegrywałem prawie z najsłabszymi w grupie moich rówieśników. To oczywiście utwierdzało ich w przekonaniu, że jestem niedojdą. Każda zabawa związana z rywalizacją napełniała mnie zniechęceniem i poczuciem niższości, bycia nikim – po prostu przysłowiowym „zerem”. Spotykające mnie doświadczenia sprawiały, że i ja zacząłem temu coraz bardziej wierzyć. Byłem mocno dotknięty tym faktem, w środku czułem wielki żal a zarazem bunt. Była to swoista manifestacja mojej niemocy wobec mych „prześladowców”. Wyzwiska a także moje porażki w zabawach, coraz bardziej pogłębiały moje wewnętrzne zranienie. Oczywiście nie działo się to od razu lecz stopniowo i powoli ogarniało moje wnętrze, rodząc we mnie uprzedzenie do ludzi. W efekcie stałem się człowiekiem zamkniętym w sobie, powściągliwym w rozmowach z ludźmi, czasami ponad miarę milczącym człowiekiem.
Spokojne oblicze nie zawsze jest obrazem spokojnego ducha
Coraz częściej zacząłem uciekać do miejsc jakże odmiennych od tych w których się poruszałem, choć było położone dość daleko to jednak potrafiłem się tam dostać w bardzo szybki sposób. O jakże inny był to świat od tego który znałem do tej pory! Choć nie zawsze była to kraina barwy tęczy ( czasami nawet zbyt ponura, ciemność gąszcz, stare tajemnicze ruiny...), to było w niej coś co mnie pociągało wręcz budziło zachwyt. Panujące tu zasady były tym co najbardziej mnie ujmowało, tak bardzo odmienne od tych które znałem ze swego otoczenia, jakby zupełnie z innej rzeczywistości. Tu nikt nie widział „ofiary losu i niedojdy” przeciwnie nie gdzie indziej jak właśnie tu znajdowałem zrozumienie i akceptację, rozumiano mnie respektując to co mówię i czynię. A tego potrzebowałem najbardziej. Czas płynął szybko niczym górska rzeka a ja coraz mocniej zrastałem się z nowym otoczeniem. Stałem się jak jeden z mieszkańców tego dziwnego kraju. Po przez swoje przebywanie nowym świecie zauważyłem, że moja rola nie tylko sprowadzała się do bycia „jednym z nich” lecz powoli przerodziła się w niepisane przywództwo. Gdy nie było mnie tam jakiś czas z utęsknieniem wypatrywano mego powrotu, gdy ponownie się pojawiałem wielu uchodziło ustępując mi pola. Moja rola urosła do roli kreatora wydarzeń w kraju który nosi nazwę „krainy baśniowej fantazji- bez granic” Tak było to miejsce do którego każdego dnia uciekałem moja prywatna „oaza spokoju „ – azyl odpocznienia od nieprzyjaznego mi środowiska i nie akceptujących mnie rówieśników.
Tam znajdowałem spokój i zrozumienie lecz po pewnym czasie to „JA” decydowałem o spokoju innych wymyślonych prze zemnie bohaterów, których z każdym dniem przybywało coraz więcej. Rycerze i wielcy wojownicy, monstra, demony oraz nieznane potwory, osadzone w tajemniczych nieznanych krainach lub mrocznych zamczyskach przez które przemierzałem by wielu pokonywać lub zjednywać sobie co zacniejszych z nich.
Tak oto krok po kroku budowałem swój wewnętrzny świat otaczając go murem milczenia i spokojnego wyrazu twarzy, który nie rzucał jakiegokolwiek cienia domysłu nawet osób mi bliskich, bowiem także i dla nich był tu wstęp wzbroniony. Znalazłem się w pułapce Nie będąc świadomy niczego brnąłem coraz bardziej drogą która coraz bardziej splatała się ze światem okultyzmu*.
Z każdym dniem byłem pociągany coraz bardziej fantastycznymi opowieściami z kart książek, które z kolei popychały mnie coraz bardziej wyrafinowane grzechy przeciwko mojej duszy i ciału. Ten niewidzialny narkotyk spowodował, że utonąłem w nim całkowicie, zacząłem stronić od innych ludzi, mówiłem niewiele nawet w domu z trudem moi bliscy wydobywali ze mnie słowa, by sklecić z nich jakiś mizerny dialog. Pod maską pozorów kryłem wizerunek człowieka który swym postępowaniem coraz bardziej zaskakiwał – (przede wszystkim mnie samego).
Całą swoją energię i zaangażowanie przerzuciłem na drugą stronę do „niewidzialnego świata”, gdzie przez okres kilku lat zbudowałem własne imperium, było ono pełne mrocznych bohaterów których produkowałem swoimi myślami niczym fabryka na pełnych obrotach. Wówczas jako dziecko nie wiedziałem, że stoi za tym wszystkim ktoś kto nie pociąga mnie w stronę wolności a raczej powoduje moje zniewolenie wzmagające się w bardzo szybki sposób. Diabeł wykorzystywał moją dziecięcą naiwność i wiarę w baśnie, historie S-F oraz starożytne sagi o wielkich bohaterach. I nie stało się to bez przyczyny bowiem moje pierwsze kontakty z literaturą (dziś wiem że podstępnie przez wroga dusz ludzkich) od razu były skierowane na gatunek mocno wsparty na okultyzmie w wersji dla dzieci. „Czarnoksiężnik z krainy Oz” to była pierwsza z książek którą samodzielnie przeczytałem z dumą i niemniejszą fascynacją tym co tam znalazłem. Treść książki w wielu miejscach uosabiała tytuł, choć to wszystko wydawało się niewinną igraszką, po przeczytaniu wzmagało ciekawość nadnaturalnymi zjawiskami, popychając do nowych poszukiwań literatury tego gatunku.
Przynęta którą zarzucił „wróg mej duszy” chwyciła. A ja stałem się tą zwierzyną, którą postanowił upolować. Oczywiście ze strony mamy i dorosłych najbliższego mi otoczenia, spotkałem się z aprobatą moich działań, „ ...to dobrze że samodzielnie i pilnie uczysz się płynnego czytania zamiast ganiać za piłką” – mawiali dorośli. –NIEWAŻNE CO! WAŻNE JAK!- ten straszny błąd który popełnia dziś miliony rodziców, -nieważne co czyta moje dziecko, ważne, że czyta – w końcu nauczy się jak wyglądają litery w książce a nie tylko obrazki na komputerze! Ten wręcz niezdrowy przykład stał się rodzajem schematu z którego korzysta ogromna rzesza ludzi.
Na przykład dziś schemat ten funkcjonuje w naszym kraju w postaci nowego maniactwa i mody na książkę o Harrym Poterze ( małym czarnoksiężniku). I aż strach pomyśleć jak zgubny w skutkach może być ten „zasiew złego ziarna”. Bo jeśli na początku serwuje się dzieciom naukę magii, to co przyniesie koniec sprawy?! Wielu z rodziców jest dumnych z tego że ich dzieci w końcu sięgają po jakąś książkę (a już najmniej istotny jest fakt jaka to książka). Osobiście miałem możność widzieć jak na twarzach rodziców maluje się zdziwienie tym faktem. To dla wielu rzecz niezwykła gdy widzą dziecko samo sięgające po książkę w celu jej przeczytania. Biedacy! Sądząc, że ich dziecko zaczyna się wzbijać w górę na wyżyny wiedzy, nie wiedzą, że w rzeczywistości powoli lecz konsekwentnie spada prosto w objęcia szatana.
W moim przypadku tak właśnie było. Po spotkaniu z krainą „Oz” powoli zatonąłem w opowiadaniach S-F autorstwa S. Lema, potem moje zainteresowania skierowane zostały na UFO-logię i zjawiska związane z nią. Moja wiara w UFO była tak mocna, że każdego wieczoru wyglądałem przez okno z nadzieją, że ktoś z zaświatów przybędzie by swym tajemniczym pojazdem zabrać mnie w nieznane. Naprawdę choć komuś może wydać się to śmieszne wierzyłem, że jestem przeznaczony do podróży pozaziemskich. To z kolei przeewoluowało w kierunku zainteresowania sprawami parapsychologii oraz filozofią wschodu w następstwie przyszła fascynacja sztukami walk oraz medytacją... (lista zwiedzeń w które zostałem wplątany byłaby jeszcze długa ale nie oto tu chodzi by wymieniać je wszystkie). Mijały lata, a do mojej świadomości powoli dochodziło, że to w co od lat wierzę i buduję wewnątrz siebie zaczyna „materializować się” popychając mnie w świat zła. Poniższy przykład obrazuje to aż nazbyt wyraźnie. Pamiętam jak zamieniłem swoją domową piwnicę na halę treningową, gdzie wraz z bratem organizowaliśmy turnieje wschodnich walk (niejednokrotnie przy użyciu dziwnych przedmiotów służących za broń dla Japońskich wojowników Nin-jan * Niespodziewanie nadszedł dzień gdy mój wewnętrzny mroczny świat wypełznął na zewnątrz. Spowodował pułapkę w którą zostałem uwikłany jak mucha zwabiona w sieć pająka. Widziałem jak narasta we mnie niekontrolowana agresja. Obserwacje zachowań wielu z pośród poruszających się wokół mnie ludzi budziły we mnie wiele podejrzeń, na wielu z nich patrzyłem jak na wrogów których przy pomocy sztuki wojennej muszę wyeliminować.
Filmy o karate dopełniały wszystkiego, a moje myśli przesiąkły tą ideologią w całkowity sposób. Z drugiej zaś strony, byłem tym sfrustrowany tym wszystkim mając świadomość, że to co „wyhodowałem w swym sercu” wymyka się z pod mojej kontroli – przyszedł też moment że pojawiły się nawet myśli skłaniające do zabijania! To budziło we mnie lęk a jednocześnie pociągało niczym magnes. Ten koszmar można porównać do swego rodzaju rozdwojenia osobowości! Czułem, że ktoś wciągnął mnie w pułapkę bez wyjścia zagłuszając resztkę tlącego się sumienia. Nie potrafiłem się temu oprzeć bowiem zło samo wylewało się z mojego wnętrza. Próbowałem łamać to wielogodzinnymi ćwiczeniami i doskonaleniem sztuki zadawania ciosów w formie „walki cienia” ( tj. walki z niewidzialnym przeciwnikiem) lecz to tylko podsycało ten zły ogień.
To wszystko skłaniało mnie do coraz większych zniewoleń. Tak jak przed laty tak i wówczas nadal uchodziłem za człowieka spokojnego i dobrze ułożonego z kulturą, natomiast wewnątrz szalał prawdziwy „huragan emocji”, nerwowe impulsy splatały się z odgłosem kołatającego serca pełnego strachu i paniki. Czułem się osaczony przez zło i moje grzechy przytłaczające mnie coraz mocniej. Te i inne problemy skłoniły mnie do myślenia o samobójstwie. Nie widziałem dalszego sensu ciągnięcia tej bezsensownej walki w której znów jak dawniej w dzieciństwie przegrywałem. Decyzje o tym przypieczętował mój niedoszły związek z osobą w której ulokowałem swe zranione uczucia. Na krawędzi życia i śmierci To był letni deszczowy wieczór na zachodniej granicy Polski. Było dość późno, zasiadłem do biurka by napisać list pożegnalny, wyjaśniając tym samym, że nie zostałem zamordowany lecz odszedłem z własnego wyboru.
Siedziałem na wpół oświetlonym pokoju, wojskowe pomieszczenie w którym przebywałem zawierało kilka metalowych szarych pryczy oraz biurko przy którym siedziałem. Dokoła mnie porozrzucane były sterty puszek po piwie, prócz mnie nie było tu nikogo, wszyscy moi koledzy z policyjnego plutonu o tej godzinie przesiadywali w pobliskich knajpach. Gdy pisałem pióro wydawało mi się tak ciężkie, jak kamień, odłożyłem je na chwilę zapadając w rozmyślanie, było mi bardzo trudno, burza w głowie kłębiła się wokół wielu wydarzeń z mojego życia, szczególnie tych z przed kilku dni. Osoba która jak mniemałem kocham odrzuciła moją miłość, jak echo z przed lat, „niedojda i maminsynek" ponownie powrócił do mej głowy. To było silne i upokarzające zjawisko. Łzy spływały po mojej twarzy a czoło dotykało zimnej podłogi. Problem niespełnionej miłości doskwierał mi od dłuższego czasu, lecz sytuacja w której się obecnie znalazłem pozbawiła mnie do reszty jakiegokolwiek cienia nadziei. Byłem zdegustowany tym wszystkim co do tej pory stanowiło dla mnie duchowe wartości lub jakiś wzorzec do naśladowania.
Moje starania o wizerunek nieugiętego i twardego człowieka zostały rozbite przez twardą rzeczywistość malującą prawdziwy obraz życia. Jakże okazywał się on odmienny od wyidealizowanego wizerunku z książek z gatunku fantasy *. Ten fakt że jestem nic nie wartym – potwierdziła w/w sytuacja z dziewczyną która wydała się niewzruszona wobec mych usilnych starań i zabiegów by zdobyć jej względy. Leżąc w tym obłędzie rozżalałem się nad sobą, przez swoje samobójstwo chciałem nie tylko uciec od całego zła w mym życiu, ale przy okazji ukarać osobę która mnie „odepchnęła”. W pewnym momencie, całkiem niespodziewanie przez mą głowę przemknęła zupełnie obca mi myśl – „czy jest Bóg?”– czy to jest ktoś kto może mi pomóc? chyba nie – A jeśli jest ? – w mym sercu nadzieja zmagała się ze zwątpieniem- z pewnością nie ma czasu dla niedojdy?” Przypomniałem sobie historię z jednego traktatu otrzymanego od chrześcijan (jeszcze w dzieciństwie), historię pewnego człowieka który musiał zdać sprawę ze swego życia Bogu przed którym stanął po śmierci. Stanął z niczym bo zmarnował swoje życie żyjąc według swojej woli a nie woli Bożej. – A z czym ja stanę?! To pytanie było bardziej odpowiedzią ukazującą stan prawdziwej wewnętrznej pustki – niż konfrontacje z czymś co mógłbym ze swej strony zaoferować Najwyższemu Bogu -byłem w kropce, -co robić? – głos łamał się w moim gardle.
-Boże jeżeli jesteś !? – z zapłakaną twarzą spojrzałem w górę – to proszę pomóż mi – a jeśli to uczynisz na pewno będę ci służył. Wypłynęły ze mnie słowa które jak gdyby ktoś mi podał na kartce sam nie wiem dlaczego je wypowiedziałem, (dziś wiem, że nie były one ze mnie, lecz to Święty Duch mi je poddał, ale o tym dowiedziałem się dużo później). Nie wiem jak ale poczułem, że ktoś wszedł do pokoju choć nie słyszałem jego kroków czułem namacalną obecność innej osoby.- Kto to?- zapytałem samego siebie, może ktoś z kolegów wrócił wcześniej z imprezy. Jednak nie było żadnej odpowiedzi. W pewnym momencie nie wiem jak ale poczułem jakieś ciepło, nie było to ciepło pochodzące z ogrzewania, ale zstępujące na mego ducha który był lodowato zimny i zamknięty na jakiekolwiek przejawy okazywania wylewnych uczuć. Lata intensywnych treningów i ćwiczeń zabijały we mnie wszystko co mogłoby być odpowiednikiem „mięczaka”. Wtedy odczułem stan do tej pory mi nie znany nie spowodowany medytacją ani żadną na ów czas znaną mi techniką, to było zupełnie inne doznanie, choć nowe lecz bardzo przyjazne i naturalne. Czułem się jak zziębnięty człowiek którego ktoś okrywa mnie ciepłym kocem. Pokój zstępował do mojego serca... To było zupełnie nowe doznanie w mym życiu. Ratunek z nieba Następnego dnia obudziłem się jakiś przemieniony, nawet moi koledzy z policyjnego oddziału, (w którym wówczas pracowałem) zauważyli u mnie pewną zmianę. Po tak długim okresie jakiegoś psychicznego letargu, (prawdą jest iż sytuacje tą poprzedzało „najczarniejsze” ok.6 miesięcy z mojego życia w którym to czasie ważyły się sprawy wyboru życia lub też jego odrzucenia). Coraz częściej zacząłem myśleć o wydarzeniach minionej nocy, co to było- a może to tylko nocna zjawa?
Mijały dni diabeł gasił tlącą się we mnie iskrę nadziei, że coś naprawdę się zmieniło i tym sposobem znów pojawiły się stare problemy. Po opuszczeniu policyjnego batalionu w którym do tej pory pracowałem jednocześnie odbywając służbę wojskową. Powróciłem do domu pogrążony w beznadziejności, po raz kolejny rozczarowany sobą, że nie sprawdziłem się jako „ policyjny twardziel” a także ludźmi którzy okazali się być kimś innym niż myślałem. Nierealny fantastyczny obraz świata z centralnym krzesłem dla mnie przez lata kształtowany w mojej wyobraźni, zupełnie legł w gruzach. Okazał się jedynie pustynnym mirażem na horyzoncie, niestety rozmył się w powietrzu w chwili gdy wydawało się, że właśnie go doganiam. I choć coraz bardziej dochodziło do mojej świadomości, że to co od dawna budowałem w swym ukrytym świecie jest dalekim od rzeczywistości zjawiskiem, to mój duchowy stan niestety nie pozwalał mi się wyrwać o własnych siłach. To samo gdyby zaawansowanemu alkoholikowi zlecić prowadzenie terapii odwykowej dla „AA” Co gorsze odczuwałem, że nadchodzi do mojego życia coś, a raczej ktoś kto lada dzień zażąda zapłaty za te wszystkie porcje niewidzialnego narkotyku, który trzymał mnie przy życiu i aż do tej pory pozwalał egzystować w imperium wyobraźni. A przecież nie pomógł mi on ani na jotę przeciwnie wyniszczał moje wnętrze dając tylko chwilowe zapomnienie. Choć byłem dorosłym mężczyzną lęk coraz częściej stawał na mojej drodze, czułem grozę gdy przychodziła noc, bałem się ciemnych miejsc i ulic zatopionych w mroku nocy, ciągle czułem, że ktoś mnie śledzi, że za mną chodzi by w końcu dopaść. Teraz postacie które wyprodukowałem w wyobraźni zwróciły się przeciw mnie. Szatan wszystkim tym czym karmił mego ducha przez wiele lat teraz używał by mnie zgładzić... I naprawdę wierzcie mi odczuwałem to na własnej skórze.
Słowo Boże mówi iż tam gdzie «grzech się rozmnożył tam i łaska bardziej obfitowała» – i jest to prawdą – bo doświadczyłem tego osobiście . I dziękuję Bogu, że zlitował się nad takim grzesznikiem jak ja. A jeszcze bardziej dziękuję Mu za ludzi których posyła aby głosili Dobrą Nowinę o Zbawieniu w Jezusie Chrystusie. Ludzie ci ogłaszają Boże Królestwo przy tym nie gardząc innymi których życie jest pełne grzechu. Człowiek którego Pan postawił na drodze mojego życia właśnie takim był. Pewnego dnia spotkałem Arka – (mojego kolegę z przed lat). Znałem go z czasów kiedy razem prowadziliśmy jedną z dyskotek w naszym mieście i wiem, że też miał niezbyt ciekawe życie. Ale teraz widziałem w nim jakąś zmianę. Zaczęliśmy rozmawiać, zapytany prze zemnie o ten inny stan ducha – w odpowiedzi zwiastował mi Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie. Tłumacząc, że również ja mogę zostać zmieniony.
Od tego czasu częściej spotykaliśmy się na rozmowie na temat przemiany ducha. Kiedy podzieliłem się z nim swym przeżyciem, z owej pamiętnej nocy, upewnił, mnie, że to Duch Święty dotykał się mojego serca chcąc dać mi prawdziwe uwolnienie. W mym sercu po raz pierwszy od wielu lat zaświtała nadzieja. Po kilku spotkaniach przyniósł do mojego domu Biblię – to dla ciebie – powiedział czytaj o Chrystusie Jezusie i o tym co dla ciebie ma, a wiedz, że ma dobry plan dla twojego życia. Wychodząc zaprosił na spotkanie biblijne z ludźmi którzy przeżyli duchową przemianę. Natchniony nową nadzieją czytałem Słowo Boże każdego dnia, a to o czym czytałem mocno trafiało do mojego serca Było to tak naturalne jak gdybym odnalazł klucz do starego ściennego zegara, klucz choć jest niepozorny z wyglądu to potrafi nakręcić cały mechanizm i obudzić jego tryby do działania zgodnego z ich przeznaczeniem.
Tak i ja zrozumiałem, że droga za Jezusem jest moim przeznaczeniem, że jest jedyną realną alternatywą którą mógłbym podjąć. Oczyszczająca moc krwi Chrystusa W krótkim czasie po tym dodałem się w Boże dłonie, a Jezus Chrystus stał się mym wykupicielem. I dopiero wówczas zacząłem odczuwać to czego przez te lata szukałem, akceptacja wewnętrzny spokój i nadzieja na przyszłość, a przede wszystkim miłość której od zawsze potrzebowałem. Poczułem jak niewolnicze jarzmo szatana Jezus zrywa z mej duszy, Chwała Bogu!!! W Nim znalazłem prawdziwe uwolnienie od dręczących mnie demonicznych mocy. Bóg prawdziwie mnie obmył z wielu mych grzechów, a następnie ochrzcił Duchem Świętym. Dzień za dniem Pan zmieniał moje myślenie, wlewał w moje serce światłość która wskazywała mi co jeszcze w mym życiu jest nie tak. Pamiętam jak pewnego dnia zrozumiałem, że to wszystko co gromadziłem przez lata, jako oddany miłośnik Science –Fiction i Fantasy* oraz zapalony „wojownik – wschodnich walk” jest kupą śmieci która chwałę przynosi tylko szatanowi a mnie przypomina kim byłem na tym złym świecie. Postanowiłem i ten most wiodący do krainy ciemności, doszczętnie zniszczyć. To było późne popołudnie gdy za moim domem wybuchł wielki płomień ognia, był to ogień który trawił setki okultystycznych książek i gadżetów służących do uprawiania wschodnich walk. Wszystko co zgromadziłem przez lata zbierając bardzo skrupulatnie całe kolekcje i wydając nań fortunę. Teraz to pozostawało kupą gorejącego popiołu. Wierzcie mi ogień to najlepsze miejsce dla przedmiotów natury okultystycznej, które zniewalają człowieka. Jeśli Bóg wyrwał cię z okultyzmu to nie powinieneś zostawiać żadnego z takich przedmiotów w swym otoczeniu gdyż mogą stać się dla ciebie pułapką która odprowadzi od Jezusa Chrystusa.
Osobiście znam takich ludzi którzy zostali wyrwani przez Boga z okultyzmu ale zatrzymali przedmioty które stały się dla nich sidłem... z przykrością stwierdzam, że dziś nie ma ich już w zborach. A po prostu zaczęło się od tego, że mawiali, iż być może im się jeszcze przydać „to lub tamto”, lub „rzecz jest zbyt droga stanowi cenną pamiątkę i nie można ja tak po prostu wyrzucić w ogień”. Nie niszcząc takich przedmiotów związanych ze światem okultyzmu nie tylko nie czynimy rzeczy której wymaga od nas Pan, ale sami też pchamy się w taki „zły ogień”. Ogień rodzący złą pożądliwość a ta z kolei grzech który przywodzi człowieka do upadku. Nie niszcząc tego co zniewala człowiek sam może zostać tym na nowo zniewolony i zniszczony. Niszczenie rzeczy związanych z okultyzmem jest rzeczą biblijną (o tym mówi jeden z rozdziałów Dziejów Apostolskich 19:18-19). Ludzie zajmujący się czarnoksięstwem, gdy nawracali się do Chrystusa palili swoje czarnoksięskie księgi i choć były wiele warte ( tj. 10.000 srebrnych drachm). Nie żałowali ich, bo czy można porównywać wartość dzieł diabelskich z wartością jaką jest poznanie Chrystusa? Izajasz . 42:8 powiada „Ja, Pan, a takie jest moje imię, nie oddam mojej czci nikomu ani mojej chwały bałwanom”. Nie bądźmy jak Achan który mimo Bożego ostrzeżenia targnął się na to co było przez Boga przeklęte. (Joz 6;11–13). Niech to będzie poważnym ostrzeżeniem dla nas wszystkich, że naraził on nie tylko siebie na zagrożenie i upadek, ale swą rodzinę oraz cały zbór izraelski.... (nie mogli się ostać wobec swych wrogów, ponieważ targnęli się na rzeczy obłożone klątwą Pana).
Jeśli ktoś uważa, że dotykanie się rzeczy „obłożonych przez Pana klątwą” nie szkodzi mu, to bardzo się myli, szkodzi jemu samemu jak i jego domowi nierzadko i zborowi. Pamiętajmy, że Słowo Boże mówi że jesteśmy ciałem Chrystusowym a z osobna członkami jedni drugich. (Rzym 12;5). Za pośrednictwem tego artykułu zwracam się do wszystkich których Dobry Bóg wyrwał ze szpon szatańskiego okultyzmu, a także szczególnie do ludzi młodych, którzy w dzisiejszej dobie „przebudzenia okultyzmu” nie omijającego naszego kraju, czasami ocierają się o takie środowisko. Także mam tu na myśli złą muzykę (szczególnie Rock, Rap, czy Techno, mające swe korzenie w praktykach szamańskich) lub rzeczy związane z okultyzmem, tj. wszelkiego rodzaju filmy S-F*, fantasy, czy gry komputerowe podobnego gatunku.... (oczywiście na tym nie koniec, bowiem z każdym dniem przybywa zwiedzeń w innych dziedzinach życia. Drogi czytelniku! mój apel nie jest jakąś próbą straszenia lub demonizowania rzeczy czy zjawisk wokół nas. Bynajmniej! Zachęcam jedynie do szerokiego otwierania oczu na to co może już dawno ni powinno znajdować się w twoim bezpośrednim otoczeniu. Jeśli jeszcze w pełni nie oczyściłeś swojego (nie tylko życia z grzechów, co przecież jest oczywiste i konieczne), ale swego otoczenia lub domostwa z przedmiotów lub książek itp. rzeczy, którymi kiedyś służyłeś złemu, to uczyń to czym prędzej, aby nie stały się one dla ciebie sidłem i źródłem upadku. Tak jak miało to miejsce z Izraelem (Joz 23;12–13). Mieszali się z obcymi ludami, przy tym kłaniając się ich bogom. Na przestrzeni dziejów Izraela miało miejsce niejednokrotnie, przywodząc ten naród do upadku i odejścia od Pana.
Podsumowanie
Podsumowując pragnę przypomnieć iż cały koszmar mego związania w dzieciństwie, miał początek w ucieczkach do nierzeczywistych światów z wyobraźni. Nie chcę zaprzeczać iż posługiwanie się wyobraźnią w życiu nie może mieć dobrych aspektów, z całą pewnością we właściwych sobie warunkach może być pożyteczne. Ale bądźmy naprawdę ostrożni. Celem tego świadectwa nie jest zastraszanie kogokolwiek fantastycznymi światami, raczej próbą pokazania co może spowodować z pozoru niewinne zapuszczanie się w sfery o których czasami można mniemać że nie leżą nawet kategorii jakiegokolwiek zagrożenia. Ważna wiadomość dla rodziców... Drodzy rodzice czasami to, że macie spokojne i małomówne dziecko które nie chodzi ze złym towarzystwem. Nie wraca późnym wieczorem. Nie zadaje się z chłopakami którzy „biorą”. Nie chodzi na dyskoteki lub party do znajomych z „4a”, nie oznacza, że wszystko jest w porządku. Może w miejsce tego jest grzeczne i dobrze wychowane siedzi zawsze w domu i godzinami „zanurza się w książkach” lub siedzi przy komputerze. Niech to nie będzie jedynym kryterium oceny jego stanu ducha. Może to czas aby sprawdzić co czyta lub ogląda na monitorze swego komputera, czasem warto też zajrzeć do kosza z zabawkami. Bo kto wie co morze kryć się pod płaszczem łagodności i spokoju? Może jest to tylko cecha charakteru a może właśnie buduje swoje wewnętrzne imperium wyobraźni, oparte na dzisiejszych modnych trendach w stylu Pokemonów czy Harry Potera lub innych wyrafinowanych zwiedzeń. Drogi rodzicu! Pamiętaj, że „drzwi do świata fantazji mają klamkę od wewnątrz” jeśli w porę za nią nie chwycisz to drzwi zamkną się szybciej niż myślisz. A tak zamknięte serce nie łatwo otworzyć ludzkimi sposobami. „Czujniej niż wszystkiego innego strzeż swego serca, bo z niego tryska źródło życia!” [Przyp. 4:23]
WYJAŚNIENIE TERMINÓW ZAWARTYCH W TEKŚCIE
Okultyzm – wiara w tajemne siły znajdujące się w człowieku i przyrodzie. A co za tym idzie dążenie człowieka do kontrolowania tych dwóch źródeł siły. Nauki na ten temat, są całkowitym zaprzeczeniem nauk Biblijnych.
Science-Fiction — literatura fantastyczna splatana z rzeczywistymi oraz fikcyjnymi wątkami. Ninja — XV-wieczna organizacja terrorystyczna w Japonii, wyspecjalizowana w sztukach walki, wykonywała ona zabójstwa na zlecenie.
Fantasy — baśniowa literatura dla dorosłych, zawierająca elementy z gatunku sensacji i horroru. Literatura ta nierzadko zawiera elementy okultyzmu. Do jej tworzenia niejednokrotnie wykorzystywano wątki mitologiczne.
|
|
|
|
|
|
|